Park Miejski w Brwinowie nazwany jest imieniem albo Bolesława Prusa (tak
widnieje na mapach internetowych), albo imieniem 36 Pułku Piechoty
Legii Akademickiej (taka nazwa widnieje na mapie, którą można kupić w
każdym kiosku w mieście). Mieszkańcy mówią zaś o tym terenie: Park
Miejski. I tyle.
Wejścia do parku są trzy. Najbardziej okazałe, a dokładniej: jedyne okazałe, znajduje się od strony stacji. Wielka kuta brama. Obok wymalowany schemat „bitwy pod Brwinowem” z 12 września 1939 r. Dodatkowo tablica pamiątkowa.
Wejścia do parku są trzy. Najbardziej okazałe, a dokładniej: jedyne okazałe, znajduje się od strony stacji. Wielka kuta brama. Obok wymalowany schemat „bitwy pod Brwinowem” z 12 września 1939 r. Dodatkowo tablica pamiątkowa.
Drugie wejście znajduje się obok willi „Kapryśna” przy ulicy
Biskupickiej. Jest to raczej droga dojazdu dla mieszkańców pobliskich
domów, ale idąc prosto wychodzi się wprost na teren parku. Z daleka
widać stare opuszczone zabudowania, znajdujące się już na terenach
należących do SGGW.
Od strony zachodniej, przy dawnej stołówce SGGW jest wąskie
nieoświetlone przejście, z którego korzystają mieszkańcy ul.
Sochaczewskiej i okolic. Przejście tym „wąskim gardłem” o zmierzchu może
przyprawiać o dreszcze. Przynajmniej mnie przyprawia.
Wystarczy jednak przejść kilkadziesiąt kroków i droga na pociąg, albo na
Rynek, albo na drugą stronę Brwinowa, zaczyna być dość przyjemnym
spacerem. Drzewa się zielenią, ptaki świerkają, cień drzew daje
przyjemny chłód, a komary nie są zbyt natarczywe, jeśli tylko trzyma się
głównej alejki (tresowane jakieś?). Droga na stację nie jest
jednostajna, tu się zerknie na rozpanoszone kaczki i skrzywi na smród
wiejący od stawu, tam się popatrzy na wielkie drzewa, pośród których
gałęzi ćwierkają wróble, lub kraczą wrony. Warto też uważać pod nogi, bo
można wywinąć orła na popękanych płytkach lub wdepnąć w błoto.
Droga w stronę Rynku/ stacji/ tunelu, wygląda tak: najbardziej zaśmiecona i zniszczona ławka w parku, można sobie usiąść na przeciwko drugiego stawu (stawy liczy się od strony centrum) i sztachać się smrodkiem znad wody.
Droga w stronę Rynku/ stacji/ tunelu, wygląda tak: najbardziej zaśmiecona i zniszczona ławka w parku, można sobie usiąść na przeciwko drugiego stawu (stawy liczy się od strony centrum) i sztachać się smrodkiem znad wody.
Tak bardzo kochalam ten park jako dziecko. Pelny byl fiolkow I moja ciocia miala domek zaraz przy kosciele wychodzacy na park. Biegalam tam z prababcia ktorej okna wychodzily na rynek. Jeszcze wtedy sggw uzywalo czesci budynkow I krowki staly. Siadalo sie na laweczce przy stawie I prowadzilo dlugie rozmowy o zyciu. Prababcia opowidala o dziadku ,dzieki ktoremu do dzis wisi Pilsudski na rynku. Eh to byly piekne dni
OdpowiedzUsuń