wtorek, 22 października 2013
wtorek, 15 października 2013
w kominie i na kominie (2)
Wczoraj adrenalina tak mi
skoczyła w górę, że kiedy potem opadła, nie miałam sił ani ochoty pisać o
wyprawie niecodziennej.
250 metrów w górę windą
towarową to 6 minut huku, trzęsienia i niezwykłych widoków. Chociaż najpierw
usadowiłam swoją tylną twarz na stojącym w windzie stołku, wnet się poderwałam
i obserwowałam komin od środka. Na wysokości 25 metrów dowiedziałam się, że
dokładnie na tym piętrze kręcono jeden z odcinków drugiej edycji „Top Model”. A
potem wmówiono widzom, że całość działa się na dziesięciokrotnie wyższej
wysokości. Cóż, nie od dziś wiadomo, że telewizja kłamie.
W sumie w kominie było siedem
pięter. Wyjście z windy nie oznaczało jednak podziwiania widoków. Żeby
podziwiać należało wspiąć się po drabinie wmontowanej w ścianę. Niedużo, dwa i
pół metra. A może trzy.
Wtedy wyszło się na ażurowy
podest prowadzący dookoła komina. Jeszcze dwa metry w górę po kolejnych
metalowych szczeblach i już jest się na dachu. A tam ciepło, przyjemnie, tylko
mgła dookoła. I trzeba patrzeć gdzie się stawia nogi.
Widoki nieziemskie, ale
gdzieś tam w tyle głowy kołatało mi, jak ja zejdę. Zeszłam. Zeszłam. Zjechałam.
Ciśnienie w uszach mi trzaskało. A miękkie nogi zrobiły mi się dopiero w domu.
Kiedy opowiadałam młodej dokąd zawędrowałam.
poniedziałek, 14 października 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)